Nasi piloci w 46 Szybowcowych Mistrzostwach Polski Juniorów


W dniach od 15 do 26 siepnia 2018 w Lesznie odbyły się 46 Szybowcowe Mistrzostwa Polski Juniorów, w których brali udział nasi piloci. Jakie zajęli miejsca ???

Sprawdź

Zgodził się podzielić z nami swoimi wspomnieniami z tego sezonu nasz kolega Julek Pieniążek:

"W sporcie, trening to nieodłączna część podnoszenia swoich umiejętności i w przypadku szybownictwa nie jest inaczej. W każdym locie pilot stara się coraz lepiej wybrać swoją ścieżkę lotu, szybciej wycentrować komin i ograniczyć zbędne ruchy sterami do minium. Latanie w aeroklubie to świetny sposób na wyczucie szybowca i przyzwyczajenie się do warunków panujących w powietrzu; mocnego nasłonecznienia czy ciągłych przeciążeń. Nic jednak nie może się równać z doświadczeniem nabytym w trakcie zawodów. W trakcie rozgrywanych konkurencji spotkamy w powietrzu innych pilotów na szybowcach różnego typu, z którymi dzielimy przestrzeń do latania. Każdy z nich ma inny charakter, każdy "zakłada" komin inaczej, krąży i przeskakuje pomiędzy chmurami inaczej. Jak do nowych kolegów w szkole/pracy, trzeba się do tych kompanów przyzwyczaić. To uczy ostrożnego latania, ciągłego rozglądania się i pamiętania o bezpieczeństwie. Kiedy w jednym kominie spotykamy szybowce ze wszystkich klas, zaczyna robić się bardzo ciekawie. Wtedy rodzi się myśl, żeby tym pilotom uciec jak najprędzej i krążyć w mniej zagęszczonym miejscu, co jest zwyczajnie przyjemniejsze i efektywniejsze (taki prywatny komin można łatwo centrować, w takim z pięćdziesięcioma szybowcami już trochę gorzej). Tak samo w trakcie przeskoków, staramy się wybrać miejsca w których najmniej opadamy, tak by rywalom uciec i w miarę możliwości nie zaznaczać kominów. To wszystko uczy dokładniejszego i umiejętnego latania. Tegoroczny sezon zaczęliśmy od Słowackiej Nitry. Razem z częścią Szybowcowej Kadry Narodowej Juniorów zamieszkaliśmy wspólnie w hostelu blisko centrum miasta, skąd dojeżdżaliśmy na lotnisko. Pogody nas nie rozpieszczały i tylko dwie konkurencje zostały zaliczone. Mimo tego udało się potrenować w pagórkowatym terenie, poćwiczyć loty żaglowe i falowe. Bezpośrednio po Pribina Cup, pojechałem do Prievidzy na Flight Challenge Cup, nieco bardziej na północ Słowacji. Tutaj trasy wykładane są w stronę Tatr, co z początku może wydawać się trudne, ale już po starcie zadania zauważamy wiele pól, które mogą nas ugościć w przypadku zbytniego "zdołowania" na przelocie. Po zawodach powrót do domu, upewnienie się, że moje nazwisko jeszcze widnieje na uczelnianej liście studentów i przygotowania do kolejnych zmagań w powietrzu, tym razem na wiosennych RZSach w Łososinie Dolnej. Miło zobaczyć, że latanie zawodnicze wróciło do EPNL i wielu pilotów z chęcią pojawiło się u nas na lotnisku. Pogody były ciekawe, jednego dnia udało nam się oblecieć trasę większą niż ta wyłożona w Kielcach na Grand Prix, osiągając przy tym większe prędkości. Zawody przypadły do gustu przybyłym zawodnikom, a przed nami organizacja kolejnych. Następne zawody to Leszno. Przeskok z wyżyn do nizin to bardzo fajna zmiana, po prostu nie przejmujemy się zbytnio co tam pod nami jest, bo znalezienie miejsca do lądowania w terenie przygodnym jest nader proste. Duże lotnisko i znajome twarze zachęcają do latania, a pogoda choć wymagająca, pozwoliła na rozegranie czterech konkurencji. Po zmaganiach w Lesznie - mentalne nastawienie do największego wyzwania w tym sezonie: Austriackich Alp. Latanie w (już z pełną odpowiedzialnością można rzec - ) górach jak te, było największym szybowcowym przeżyciem do tej pory. Ciasne kominy, który odrywają się przy samiutkich szczytach, przeskoki poniżej wierzchołków, wąskie doliny z których trzeba ostrożnie wylatywać czy ograniczona liczba pól. To wszystko przekłada się na bardzo rozważne szybowanie, które nagradza pilota niespotykanymi widokami ostrych skał, powrotu z punktu nad majestatycznym lodowcem, krążenia z potężnymi drapieżnikami, a przede wszystkim ogromną satysfakcją po przelocie i pysznym sznyclu większym od otwartej dłoni w lotniskowej restauracji. Gorąco polecam wsystkim aeroklub w Kapfenberg do rozpoczęcia przygody z lataniem w terenie, gdzie hole wykonuje się na 1150 metrów a spadek na 800m AGL jest już znakiem do rozglądania się za ewentualnym polem. Wielka frajda, której się nie zapomina. Po Austrii przyszedł czas na przerwę i ponowne przygotowania, tym razem do zgrupowania kadry i Szybowcowych Mistrzostw Polski Juniorów w klasie Standard. Do Leszna przyjechałem z zapiętym na haku SZD-55, ale na miejcu czekała niespodzianka pod postacią Discusa 2a, szybowiec którego nie trzeba przedstawiać. Treningi za granicą i zaangażowanie zaowocowało takim oto wyróżnieniem, z którego wciąż nie mogę przestać się radować. Latanie na tym przecinaku zalanym wodą otworzyło kompletnie nowe drzwi w rozwoju i pozwoliło poczuć czym jest szybownictwo na pełnej mocy. Bardzo niechętnie wysiadało się z tego "uszatego" przyjaciela. Patrząc z drugiego miejsca na podium, zawody kończące sezon uważam za bardzo udane. Teraz przyszła pora na latanie z silnikiem w domowej Łososinie Dolnej i budowanie nalotu mierząc w stronę ukończenia licencji PPL. Choć trzeba przyznać, że jeśli jesień obdarzy nas dobrym wiatrem, chętnie wskoczę do swojego patyka, by jeszcze porzeźbić nieco na naszej okolicznej fali."

 W galerii w sekcji "Wydarzenia - Wspomnienia Julka" znajduje się kilka zdjęć obrazujących wydarzenia, o których pisze nasz kolega.

Współpracujemy